Strona główna
  Życie

  Kanonizacja
  Pisma
  Relacje
  Artykuły
  Książki
  Strony WWW
  O nas
  Kontakt
     

  

SZCZĘŚCIA NAM POTRZEBA

Siostry w Chrystusie, gdy Was tu widzę zgromadzone przed sobą, spragnione jakiegoś dobrego słowa, które by Was pokrzepiło na duchu, które by było dla Was pociechą w kłopotach, troskach i krzyżykach, których nie brak w życiu Waszym, to chciałabym móc do każdej z Was rękę wyciągnąć, przytulić każdą do serca, by w serce każdej z Was wprowadzić choćby maleńki ale jasny promyk szczęścia. Wszak wszystkie z tym się zgadzamy, że szczęścia nam potrzeba: potrzeba nam szczęścia dla zdrowia nie tylko ciała, ale i duszy, potrzeba nam szczęścia, by dobrze czynić innym, potrzeba nam szczęścia, by być blisko Boga, bo Bóg jest szczęściem samym, a im bliżej Niego być pragniemy, tym więcej tego Bożego szczęścia musimy mieć w duszy.

Czemu nie nauczyłaś dziecka swego szukać szczęścia tam, gdzie ono jest naprawdę - w pobożności, w służbie Bożej?

Oby być szczęśliwym! Nie ma człowieka, który by nie dążył do szczęścia. Ale czy można znaleźć szczęście na ziemi? Różni różnie mówią. Świat szuka szczęścia w używaniu rozkoszy światowych, w zabawach, w dobrach tej ziemi. Religia Chrystusowa uczy szukać szczęścia w służbie Bożej, w Bożej miłości. A całe zastępy dusz zniechęconych życiem, znużonych, zblazowanych tłumaczą, że szczęścia na tym łez padole nie ma.

Nasz świat dzisiejszy dąży niby do tego, by wszyscy byli szczęśliwi szczęściem świata. Już w duszy dziecięcej rozbudza pragnienie szczęścia, które niczym innym nie jest, jak tylko chęcią używania przyjemności:jedz, pij, używaj - póki czas! (...) A biedna ludzkość myśli, że w tej gonitwie znajdzie szczęście.

O, Siostry w Chrystusie, pozwólcie więc mi zastanowić się chwilkę wraz z wami nad tym szczęściem, którego świat nasz dzisiejszy nie rozumie, w które nie wierzy, a które jest jedynie prawdziwe na tym świecie. Oto, patrz, przed ośmiu mniej więcej wiekami żył młodzieniec, któremu świat swych dóbr nie szczędził. Był urodziwy, bogaty, poważany, miał dużo przyjaciół, z którymi trwonił życie na uczty, wesołe zabawy..., ale szczęścia nie znajdował. Przyszła chwila, w której łaska Boża do jego serca zapukała. Serce młodzieńca otworzyło się na głos łaski (...). Znikomość szczęścia ziemskiego stawała coraz jaśniej - przed oczyma Franciszka z Asyżu, coraz żywiej jaśniało przed nim słonce szczęścia Bożego, coraz gwałtowniej serce całe do tego szczęścia Bożego sie wyrywało. I co wtedy uczynił? - Rzucił pod nogi zdumionemu światu szczęście swe doczesne, to szczęście, którego tysiące mu zazdrościło, poszedł w świat głosząc wszędzie, że jedno jest tylko szczęście prawdziwe na ziemi: Ukochać Boga z całego serca i żyć tylko dla Niego. Gonili za nim ulicznicy, obrzucając go kamieniami, drwili z niego dawniejsi przyjaciele, nazywając go głupcem, pozbawionym rozumu, ale on o to się nie troszczył i coraz głośniej szczęście swoje światu oznajmiał (...)
Umilkli ci, co go prześladowali, a on, ten Biedaczek z Asyżu, w glorii świętych, z wysokości nieba uczy tysiące dusz garnących się do niego, że szczęście jedyne, prawdziwe, które na ziemi znaleźć można, wyrazić się da w tym usposobieniu duszy, z której wypływają słowa: "Bóg mój i wszystko moje".

Czy chcę Was zachęcić do tego, byście ściśle poszły śladami św. Franciszka? Nie, do tak wysokiej świętości niewiele dusz jest powołanych, ale chciałabym Wam dać to przekonanie, które czerpiemy z wiary i z miłości Bożej, że do prawdziwego szczęścia nie tyle potrzeba ziemi, co nieba - nie tyle ludzi, jak Boga. (...)

Siostro w Chrystusie, powiedz mi, czy Ty wierzysz, czy naprawdę wierzysz w Boga, wierzysz, że On Ci jest Ojcem czuwającym nad Tobą z najczulszą miłością, że On, ten dobry Ojciec trzyma Ciebie w objęciach swej miłości i na pewno krzywdy Ci nie zrobi, choć czasem dla dobra Twej duszy karze Cię, a zarazem próbuje, aby Ci dać sposobność do zasługi? Czy Ty w to wierzysz? Czemu więc nie znajdujesz w tym szczęścia? (...) Bierz przykład z Twego dziecka. Patrz, to maleństwo, gdy spoczywa w Twoich objęciach, gdy tuli się do Twego serca - nie szuka niczego więcej, dobrze mu na łonie matki i czuje się tam bezpieczne i szczęśliwe, bo wie, że matka je kocha. A Ty, nie znalazłabyś szczęścia w tej wierze, że Bóg Ci jest najlepszym Ojcem?

A patrz dalej, czy wierzysz, że Pan Jezus jest obecny, prawdziwie obecny w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza? On tam jest żywy, prawdziwy, co chce Ci być Bratem, Przyjacielem, Pocieszycielem, Powiernikiem, Doradcą, Siłą i Światłem. Czy wierzysz, że to On z ołtarza ręce do Ciebie wyciąga i tak słodko się odzywa: "Przyjdźcie do mnie wszyscy". Czy wierząc w to, przychodzisz do Jezusa mieszkającego w tabernaculum, by tam szukać prawdziwego szczęścia w pokoju i ufności świętej, jakiego świat dać nie może? Czy w tej wierze, że Jezus dla Ciebie jest w tabernaculum, szczęścia nie znajdziesz?

A czy wierzysz, że Pan Jezus daje się Tobie na pokarm w Komunii świętej, by duszy Twej przynosić łaski, siłę, światło, święte wesele, szczęście Boże, zachwyt miłości? Czy w to wierzysz - i w tej wierze szczęścia nie znajdujesz?

Czy wierzysz, Siostro w Chrystusie, że Chrystus Pan tak bezgranicznie Ciebie ukochał, że na krzyżu dla Twego odkupienia, dla zabezpieczenia czy szczęścia w niebie wylał do ostatniej kropli swą Krew i skonał w najstraszniejszych mękach, bo Ciebie ukochał?

A czy w tej wierze nie znajdziesz szczęścia, miłości gotowej do poświecenia się bez granic dla Pana, który tyle dla nas uczynił? (...)

O, wierz mi, u stóp tabernaculum, u stóp Krzyża zrozumiesz, że szczęście nie tam, gdzie go świat szuka - w rozkoszach ziemskich, ale że szczęście prawdziwe w Jezusie, w życiu z Jezusem i dla Jezusa. Przy Nim, z Nim nie odczujesz boleśnie braku dóbr ziemskich, bo mając Jego - czuć się będziesz bogatą. Przy Nim nie odczujesz, że stan Twój skazuje Cię na ciężką pracę, bo pracować z Jezusem i dla Jezusa - to dla duszy kochającej zaszczyt i radość.
Przy Nim, u stóp Krzyża Jego nie odczujesz brzemienia krzyżów i cierpień, bo zamienią się one w akt miłości - a miłość daje szczęście, bo u stóp Krzyża nauczysz się tej największej mądrości, że krzyż z miłości dźwigany zamienia się w radość - i potrafisz z wszystkimi wielkimi duszami, jakie chrześcijaństwo wydało, powtarzać ze św. Pawłem: "Przepełniony jestem weselem we wszystkich przeciwnościach moich".

O, gdybyśmy umiały szukać szczęścia tam, gdzie ono jest - w miłości Bożej, w miłości Jezusa, gdybyśmy umiały gardzić pozornym szczęściem ziemskim - to na pewno szczęście byłoby udziałem naszych nieustannych, mogłybyśmy w całej prawdzie powiedzieć: "Jestem szczęśliwa!".

A teraz jeszcze jedno. Gdybyś, Siostro w Chrystusie, zrozumiała gdzie prawdziwe szczęście, to byś i dzieci swoje do tego prawdziwego szczęścia wychowywała. Tymczasem wychowanie dzieci, od najbogatszych do najuboższych rodzin - z małymi wyjątkami - jest wychowaniem materialistycznym, wychowaniem dla ziemi w całym tego słowa znaczeniu. Najmłodsze dziecko, to, które jeszcze ledwo mówić potrafi, wychowuje się na cukierkach, na czekoladkach. Matka chce, aby dziecko się uciszyło czy ucieszyło - prędko wsadza mu cukierek do ust; więc też skoro tylko dziecko zechce znowu słodyczy, zacznie krzyczeć, by swoje dostać. Starsze dziecko będzie grzeczne, ale pod warunkiem, że otrzyma za to jakąś nagrodę. Nie wie nawet, co to jest być grzecznym dla Pana Jezusa - ono tylko potrafi być dobrym dla czegoś dobrego, dla zysku. Starszemu dziecku potrzeba już zabawy, to rzecz pewna, ale dziecko ma w sobie zmysł twórczy, więc umie sobie tworzyć zabawy. Czasem kawałek sznurka, tektury, trochę kolorowej bibuły, a zabawy z tym bez końca, nie tęskni do niczego innego (...) Ale tu wkracza w ten krąg zabawy dziecka - zbyt miłująca matka. Obsypuje dziecko swe zabawkami - obmyśla rozrywki, kinematografy itp. I już dziecko zaczyna wymagać. Nie umie już samo tworzyć sobie zabaw, potrzebuje, by je bawiono, jest w złym humorze, gdy nie ma, czego sobie życzy. Im starsze, tym więcej tęskni do zabaw. Rodzi się w jego sercu zazdrość względem tych, którzy więcej mają i wskutek tego więcej używać mogą. Z tego wypływa uczucie nieszczęścia - opłakuje ta młoda istota swe upośledzenie. A jak często w naszych czasach kończy się ta tragedia samobójstwem!

Czemu nie nauczyłaś dziecka swego szukać szczęścia tam, gdzie ono jest naprawdę - w pobożności, w służbie Bożej? Ileż szczęścia znajduje dziecko o sercu niewinnym w dobrej spowiedzi, w Komunii świętej! Ileż szczęścia i radości w tych małych ofiarach wykonywanych dla Jezusa, w tych małych aktach cnót, które nieraz tak dużo kosztują, w odważnym znoszeniu małych nieprzyjemności, w chętnym niesieniu pomocy biednym - to wszystko dla Jezusa!

A ileż Wy, moje Siostry w Chrystusie, zapewniacie dzieciom Waszym szczęścia, ucząc je ofiarowywać małe przykrości chętnym sercem dobremu Jezusowi, temu Przyjacielowi dusz, który tyle dobrego im daje! Ile im zapewniacie szczęścia, ucząc je uważać cierpienia jako drogocenny dar nieba, który jest warunkiem naszej wiecznej szczęśliwości! (...)

Szukajmy więc tego szczęścia i uczmy go szukać nasze dzieci, nie w szczęściu, jakie świat daje, bo ono nietrwałe, ono zdradliwe, ale z cnocie, w pobożności, w oddaniu się Bogu, w ukochaniu Jego i Jego świętej woli, w radości jak w cierpieniu, w pracy jak w odpoczynku, w zdrowiu i w chorobie, w życiu i w śmierci - a wtedy szczęście będzie w nas, tak w czasie, jak w wieczności.

Matka Urszula Ledóchowska


Odczyt wygłoszony w auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu do kobiet pracujących, 3 czerwca 1928. (Urszula Ledóchowska "Wybór przemówień 1915 - 1939". Wybór: S. Ancilla Kosicka, S. Józefa Zdybicka. Redakcja i opracowanie graficzne: S. Urszula Lesiak, S. Jolanta Olech, S. Franciszka Sagun. Rzym 1981, Dom Generalny Urszulanek SJK). Tytuł pochodzi od redakcji portalu.

Koszalin 2007 | www.urszula.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek